niedziela, 21 września 2008

Hope cz. 4

*
Wreszcie nadszedł dzień, gdy Hope zobaczył Torbiela. Był to straszny widok. Torbiel szedł wolno, ostrożnie, mocno utykając na przednią lewą nogę. Na jego pysku malował się ból towarzyszący każdemu dotknięciu kopytem ziemi. To nie był Torbiel, to był poturbowany mały konik. Hope płakał, nie wstydził się łez. Dopóki czekał, miał nadzieję. Teraz patrzył na przerażająco zniszczonego konia. Zaledwie na siebie spojrzeli. Żaden z koni nie wydał z siebie dźwięku. Świat wstrzymał oddech. Cisza zdawała się krzyczeć bólem…
*
Dni mijały bardzo wolno. Znikła ze stajni dawna radość. Nikt nie wspominał o zawodach. Smutna cisza zapowiadała swą nieskończoność… Niby wszystko wracało do dawnego porządku, a jednak świat wydawał się szary i pozbawiony radości. Każdego dnia Torbiel wolniutko, jak poturbowany pielgrzym, wychodził na wybieg. Odnosiło się wrażenie, że wychodzi troszkę sprawniej, ale wszyscy wiedzieli, że już nigdy nie będzie skakał, nigdy nie będzie zwycięzcą, nigdy nie wygra żadnych zawodów.
*
Pewnego dnia ludzie rozpoczęli zmiany. Zaczęli budować nowe ogrodzenia, nowe przeszkody, jakieś korytarze. Coś się zaczęło dziać, jakby powiało w stajni nowym wiatrem – nadzieją. Hope był szczęśliwy, bo w efekcie prac jego wybieg i wybieg Torbiela sąsiadowały ze sobą. Wreszcie Hope był bliżej Torbiela i choć nie miał odwagi rozmawiać z nim, to jednak stał przy ogrodzeniu i wpatrywał się w niego. W oczach miał dawne uwielbienie połączone z bólem i smutkiem.
Torbiel początkowo udawał, że nie zauważa spojrzeń malca, ale pewnego dnia nie wytrzymał:
- Gapisz się i gapisz! Chcesz czegoś ode mnie?! Nigdy nie widziałeś konia kaleki?!
Słowa te były pełne bólu, ale i sympatii do Hope’a.
- Ty nie jesteś kaleką! – krzyknął Hope. Nie ty! Ja chcę być taki jak ty, chcę być takim koniem, ja cię uwielbiam, chciałem...
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że chciał być Torbielem zwycięzcą, Torbielem zdobywcą, ale Torbielem kaleką...
Torbiel jakby śledził jego myśli, uśmiechnął się gorzko i powiedział:
- Nie bój się, będziesz zwyciężał, będziesz cudownym koniem, wygrasz wiele zawodów. W końcu w tobie cała nadzieja, nie na próżno masz na imię Hope! Zobacz, co ludzie szykują dla ciebie. Teraz zajmiesz ich całą uwagę, będziesz ciężko pracował, ale dostaniesz wszystko, czego będziesz potrzebował. Będziesz szczęśliwy, zobaczysz!
- Hope oznacza nadzieję? – zdziwił się malec. – Dla mnie te przygotowania??? Ja będę brał udział w zawodach? Przecież nie potrafię, jestem za mały. Boję się...
- Czas szybko płynie. Już możesz zacząć przygotowania.
- Ja? A co będzie z tobą?
- Ze mną? – zdziwił się Torbiel. Właściwie sam się nad tym nie zastanawiał. Co będzie z nim... Jednak widząc zatroskanie Hope’a uśmiechnął się i powiedział. – Ja będę ci pomagał, będę twoim trenerem i będę udzielał ci rad.
- Naprawdę?! To cudownie! Będziemy razem pracować!

Brak komentarzy: